piątek, 17 maja 2013

Roz.15 part II- każdy z nas jest Kowalem swojego losu

- Dzień dobry, z tej strony Lena Werden- powiedział do telefonu, z trudem przełykając ślinę.
- No cześć Lena, z tej strony Andrzej. Coś się stało, że do mnie dzwonisz?- zapytał mnie, momentalnie zmieniając ton głosu z przyjaznego, na co najmniej lekko zaniepokojony.
- No jest taka jedna sprawa, ale to raczej nie na telefon. Czy nie masz może 15 minut, żeby wyskoczyć na kawę?- zapytałam, z nadzieję, że usłyszę "taka".
- W sumie to mam. To co spotkamy się w centrum za 10 minut?- zaproponował. Nie miałam jak odmówić.
- Idealnie, mi pasuje! Do zobaczenia na miejscu!- powiedziałam do słuchawki.
- Do zobaczenia!- Kowal zakończył naszą rozmowę. Wypuściłam głośno powietrze z ust, przełykając ślinę, żeby trochę zwilżyć gardło, które wyschło mi z nerwów. Spojrzałam w łazienkowe, nowakowskie lustro. Wyglądałam strasznie, jak chodzący trup. Zauważyłam na szafce kilka kosmetyków Julki. Wkręcili mnie w to, to niech teraz cierpią. Porwałam puder i tusz i lekko ogarnęłam twarz.Kiedy doszłam do wniosku, że przypominam człowieka wyszłam z łazienki i zbiegłam na dół. Nowakowscy przyglądali mi się uważnie. Uniosłam pytająco brew.
- Co się tak na mnie patrzycie?
- No, udało ci się mu to powiedzieć?- zapytał mnie Piotrek z nadzieją w oczach.
- Nie, to znaczy, właśnie jadę z nim na kawę, tam mu wszystko powiem- wyjaśniłam, mrugając do nich okiem.
- To leć dziewczyno, bo jak się spóźnisz to się na ciebie na trener zdenerwuje!- pogoniła mnie Julka, wypychając za drzwi. Stanęłam jak głupia na ganku, ściągając na siebie uwagę starszego pana, który akurat przechodził. Spojrzał na mnie i pokręciłam głową, mrucząc pod nosem
- Ta dzisiejsza młodzież...- i zniknął z mojego pola widzenia. Wypięłam język za nim i popędziłam do auta. Nie chciałam się w końcu spóźnić na to jakże ważne spotkanie. Odpaliłam silnik i odjechałam z piskiem w domu, w dupie mając jakiekolwiek ograniczenia prędkości.




Chwilę mi zajęło znalezienie właściwej kawiarni. Jak jakaś turystka zaglądałam do każdej, jednak przy 20-tej z rzędu odnajdując trenera.
- Przepraszam za spóźnienie, chwilę mi zajęło odnalezienie tej kawiarni- uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, ściskając wyciągniętą rękę selekcjonera.
- Żaden problem, miło mi czekać na kogoś takiego- uśmiechnął się do mnie.
- Miło mi to słyszeć, nie mnie jestem tutaj z misją- powiedziałam w końcu. Nerwy zżerały mnie od środka, a dłonie lekko pociły.
- No to mów co masz powiedzieć i miejmy to już za sobą!- zachęcił mnie, ściskając lekko za rękę. Co to miało być, przepraszam? Mimo wszystko wzięłam  głęboki oddech i zaczęłam go informować.
- Posłuchaj, Krzysiek Ignaczak miał przykry wypadek. Przeciął sobie rękę pobitym talerzem i niestety nie będzie mógł grać. Tak przynajmniej stwierdziła Julka- powiedziałam wszystko na tym jednym oddechu. Jego twarz przypominała maskę. Nic nie dało się z niej odczytać.  Zaczęłam się robić jeszcze bardziej denerwować. W końcu przerwał ciszę jaka między nami zapadła.
- No cóż, to oczywiście wielka strata, do tego gramy jeszcze ze Skrą. Może jednak uda mu się doprowadzić rękę do porządku do tego czasu. Będę musiał poinformować Kovacevic'a, że będzie naszym libero- pokręcił głową, załamując ręce. Zrobiło mi się go bardzo żal. Tyle pracowali, a tu nagle taki pech. No, ale cóż ja mogę na to poradzić?
- Andrzej, jeśli jest coś co mogę dla was zrobić, to  powiedz mi o tym, dobrze?- spojrzałam mu głęboko w oczy, ale nawet wtedy nie udało mi się z nich odczytać. Mama zawsze mi powtarzała, że oczy są zwierciadłem duszy, a tu proszę.
- Jasne, jeśli tylko coś takiego się pojawi to czemu nie?- uśmiechnął się do mnie. No cóż lepsze to niż nic.
- Nie potrzebujesz gdzieś jakiejś podwózki, albo coś?- zapytałam go.
- Nie, tylko powiedz mi gdzie jest Igła- poprosił mnie.
- U Nowakowskich, Julka się już nim zajęła- odpowiedziałam szybko.
- No to muszę tam pojechać- wstał i podrapał się po głowie. - Przepraszam, że z naszej kawy nic nie wyszło i ee...mam nadzieję, że nasze następne spotkanie będzie bardziej radosne
- Nie ma sprawy. Ja wszystko rozumiem- uścisnęłam jego dłoń. Wszystko zrozumiałam, pożegnałam się z Kowalem i ruszyłam w swoją stronę.




 Postanowiłam zostawić ich samych, niech sobie spokojnie wszystko poustalają. Skierowałam się w stronę galerii. Brakowało mi kilku ołówków i czystych kartek, więc weszłam do Empiku i długo zastanawiałam się jakiej grubości wkładu jest mi potrzebny.  Kiedy tak się zastanawiałam, ktoś dźgnął mnie w plecy. Podskoczyłam jak oparzona i odwróciłam się w miejscu. Jakże się zdziwiłam kiedy ujrzałam Aleksa, bełchatowskiego atakującego.
- Jezu, ale mnie przestraszyłeś! Wiesz co jak mogłeś?- powiedziałam, ściskając go.
- No wiesz, zobaczyłem się już z daleka, ale postanowiłem ci zrobić niespodziankę- wyszczerzył się do mnie pięknie.
- Ładna mi niespodzianka! Zawał serca gwarantowany- prychnęłam i powróciłam do moich ołówków, ale Antanasijevic nie odpuszczał.
- Oj przepraszam, a co robisz?
- Szukam sobie narzędzi do pracy- poinformowałam go, nadal zbyt zajęta przyrządami kreślarskimi.
- A kim ty jesteś, że potrzebujesz aż 20 ołówków!?- złapał się za głowę, wskazując na mój koszyk.
- A no tak. Jetem architektem- uśmiechnęłam się do niego ślicznie.
- Wow, zawsze podziwiałem tych, którzy umieją rysować. Narysujesz mój portret?- zapytał i przybrał pozę na młodego, greckiego boga. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Jasne, kiedy tylko chcesz!- odpowiedziałam mu przez łzy. Złapał mnie za rękę i aż podskoczył z radości.
- Serio mogłabyś?
- Oczywiście, tylko muszę kupić sztalugę- uśmiechnęłam się.
- No to nie traćmy czasu, nie można znaleźć w tym mieście sztalugi?- zapytał. Opisałam mu gdzie jest to miejsce i w następnym momencie byłam już przy kasie, a po chwili jechałam już serbskim autem do mojego ulubionego sklepu w całym Rzeszowie.







Przepraszam za ten rozdział, jest taki jakiś do dupy. Następnym razem postaram się bardziej, obiecuję! :)
Tak czy siak zachęcam do czytania i wypowiadania swojej opinii! :>

pozdrawiam, Julka :>

13 komentarzy:

  1. Rozdział jest super, a nie do dupy ;) Nadrobiłam opowiadanie i czekam na więcej ;)
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział w wolnej chwili
    http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/05/16/rozdzial-46-wspomnienia-i-niepopelniony-blad/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest, ale dzięki za miłe słowa :)
      Jasne, że w wolnej chwili wpadnę, słowo harcerza! :>

      Usuń
  2. Rozdział jest fajny, a nie do dupy, ej! ;p

    walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/05/dwadziescia-cztery.html … zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, już nadrobione! :)

      Usuń
    2. http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/05/dwadziescia-piec.html nowy epizod, więc zapraszam do czytania i komentowania :) pozdrawiam, poziomkowa ;)

      Usuń
  3. Jaki fajnie pocieszny rozdział ,ale nie wiem dziwny jest ten Andrzej z deczka nie iwme :) Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie tam fajny, chujowy raczej, ale ok :D
      No tak chciałam żeby opiewała go taka aura XD
      pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Jaki chujowy? Fajny jest!;) Zapraszam na VI http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Co Ty chcesz, jest bardzo fajnie, a nie do dupy! ;>
    Jakiś taki tajemniczy ten Kowal ;p I jak fajnie, że się Aleks pojawił ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, mówisz tak żeby mnie pocieszyć :)
      ano wprowadzam powoli troszku akcji :)

      Usuń