Zawinęłam się z Bartmanem na nasze osiedle. Byłam bardzo przejęta tym, że w końcu dane mi będzie poznać jego żonę. Ciekawe jaka ona jest? Jak znam Zbyszka to pewnie piękna i tak dalej, ale ciekawe czy ma też coś w głowie? Zawsze wybierał puste blondyneczki czym doprowadzał mnie do pasji. Pomimo tego, że byłam nieźle zmęczona po meczu z chłopakami powiedziałam sobie, że nie dam mu tej satysfakcji i poznam jego rodzinę. Doszliśmy pod jego blok, a ten ostatni raz mnie zapytał
- Czy ty jesteś pewna, że chcesz ich poznać?- spojrzał na mnie tymi swoimi oczkami,ale ja już dawno przestałam być na to podatna. Nie działały w moim przypadku.
- Powinnam to zrobić dawno temu- odpowiedziałam pewnie i nacisnęłam klamkę drzwi, którymi otwierało się klatkę. Szybko przemierzyliśmy odległość jaka dzieliła nas od jego mieszkania. Stanęliśmy pod drzwiami,a Zibi tylko głęboko odetchnął i nacisnął klamkę zapraszając mnie do środka. Zamurowało mnie. To nie było już to samo lokum. Zmieniło się diametralnie. Wszędzie leżały porozrzucane śpioszki, pieluchy, które chyba nie były czyste, smoczki, chusteczki i inny sprzęt potrzebny do wychowywania dzieci. W miejscu w którym kiedyś stała półka z alkoholami, pojawiło się łóżeczko, z którego przyglądał się nam roczny chłopczyk, o ciemnych loczkach i dużych, zielonych oczkach, podobnych do jego ojca. Tak, nigdy bym nie przypuszczała, że będę mówiła o Zbyszku jako ojcu. Trochę mi się to kłóciło z jego stylem życia: wieczny imprezowicz, podrywacz i wulkan energii. A tu proszę, odpowiedzialna głowa rodziny. Podeszłam do małego i spojrzałam prosząco na Zbyszka. Ten tylko pokiwał głową i gdzieś zniknął.
- Cześć szkrabie, przyszła ciocia Lenka. Czemu tak długo cię przede mną ukrywali? - uśmiechnęłam się do Szymka, ogarniając mu loczki z oczu. Ten się do mnie słodko uśmiechnął, jakby rozumiejąc wszystko co mu powiedziałam. Przytuliłam go bardziej i się totalnie w nim zakochałam. taki był słodki, może nie aż tak jak Michasia, ale jednak. Kiedy tak stałam z małym na rękach w pokoju zjawił się Zbigniew ze swoją żoną, Małgorzatą. Zrobiło mi się mega głupio, ponieważ była strasznie, no jakby to powiedzieć? Była totalnym przeciwieństwem mnie. Miała ciemne włosy, związane w wysoki kok, idealnie skompletowany strój i nienaganny makijaż. Aż zrobiło mi się głupio, bo stałam w moim dresie z nike. Jednak na jej twarzy widać było lekki... zawód, żal? Tak, to chyba dobre słowo. Odłożyłam więc Szymona do łóżeczka i podeszłam do niej.
- Witaj, Lena Werden, przyjaciółka Zbyszka- przedstawiłam się, przyjaźnie się uśmiechając. Uścisnęła mi dłoń, która była lodowata. Aż mnie ciarki przeszły.
- Gośka Bartman, cała przyjemność po mojej stronie- odpowiedziała uśmiechając się do mnie. I znowu przeciwieństwo. Ja miałam aparat na zębach, o którym zawsze zapomniałam, a ona idealnie bialutkie ząbki. I znowu zakuła mnie zazdrość. Mimo wszystko i tak wolałabym być sobą niż kimkolwiek innym.
- Zapraszam na kawę!- wskazała mi ręką drogę do kuchni, którą przecież doskonale znałam, ale co mi tam, niech się dowartościuje. Podreptałam za nią bez sprzeciwów, a gdzieś za nami ciągnął się atakujący z potomkiem na rękach.
- Gośka, o ile mogę tak do ciebie mówić, powiedz mi czemu Zbyszek się tobą nie chwali? Ja na jego miejscu rozgadałabym wszystkim, których....- zaczęłam paplać, ale w porę jednak zdążyłam się ugryźć w język. A twój związek z Krzyśkiem, cwaniaczku?
- To nie tak. Ja sama jeszcze nie byłam na to gotowa. Nie chciałam też żeby Szymcio wychowywał się wśród ludzi, którzy przychodzą do nas tylko dlatego, że jego ojciec jest siatkarzem. To czysta, matczyna troska o dziecko.- wytłumaczyła mi. Czyli co, ta cała akcja z chorobą to był kit?
- Ale podobne byłaś bardzo chora, miałaś się leczyć...- wydukałam, nie mogąc się w tym wszystkim połapać. Spojrzeli na mnie z politowaniem.
- To był nasz taki mały podstęp. Tak naprawdę wyjechałam na rok do rodziców, żeby mały mógł spokojnie się rozwinąć. Oczywiście, tatuś był cały czas obecny- tu spojrzała z rozczuleniem na Zbyszka, który przejechał jej ręką po włosach, psując tym samym efektywną fryzurę.
- To co teraz zamierzacie? Wielki powrót jak w Władcy Pierścieni czy coś?- zapytałam, patrząc na nich trochę takim niepewnym wzrokiem.
- No trochę tak, to chyba najlepszy czas- tym razem odpowiedział mi atakujący. Powoli zaczynałam to rozumieć. Musieli to długo obmyślać, bo ja bym na to w życiu nie wpadła. Dla dziecka zrobiliby wszystko, no pięknie. Zmienił się mój Bartman, nie wiem jeszcze czy to dobrze czy źle? Skoro chcą pokazać się światu to może zrobią to na dzisiejszym meczu?
- To ja mam pomysł. Gracie dzisiaj mecz z....z Delectą! Możecie tam pójść we trójkę. Spójrzcie na Piotrka i Julkę, świetnie sobie radzą.- zaproponowałam im. Chwilę się nad tym zastanawiali, w końcu jednak uznali, że to nie najgorszy pomysł.
- No to co? Widzimy się na meczu? - zapytałam wychodząc z ich mieszkania. Pokiwali głowami i tyle ich widziałam. Zniknęli za drzwiami.
Wróciłam do domu i wzięłam długi, odprężający prysznic. Kiedy wychodziłam, usłyszałam dzwonek telefonu. Rzuciłam się, owinięta w ręcznik na poszukiwania. Znalazłszy komórke szybko odebrałam, nie sprawdziłam nawet kto dzwoni.
- Słucham?
- No cześć Lenox! Będziesz dzisiaj na meczu? - po drugiej stronie usłyszałam głos Andrzeja. Uśmiechnęłam się do siebie, bi zapomniałam, że on tam tez gra!
- Jasne Wronx, w końcu ja jestem największym kibicem!
- To się świetnie składa, mogę do ciebie na chwilę wpaść? Mam dla ciebie prezent.
- Tak, a co? Wpadaj jeśli chcesz, byleby z tego dzieci nie było- zaśmiałam się do telefonu
- Tak, kupa śmiechu, zboczona Lenka, za 10 minut będę u ciebie!- rozłączył się, a ja pognałam do szafy, żeby nie powitać go goła jak święty turecki. Włożyłam czarne rurki i jakiś top. Wilgotne włosy zawinęłam w ręcznik. Kilka minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Pobiegłam otworzyć i po chwili moje stopy wisiały w powietrzu, gdyż Andrzej podniósł mnie na wysokość swojej twarzy.
- Dobra, puszczaj mnie, albo ci tu umrę na niedokrwistość- powiedziałam, po czym moje stópki zetknęły się z podłogą.
- Tak, ja też się cieszę, że cię widzę!- roześmiał się środkowy
- Dobra, jestem dzieckiem i chcę mój prezent!
- No już, już. Zamykaj oczy!- posłusznie wykonałam polecenie i czekałam w ciszy, aż dostanę nową zabawkę. Usłyszałam darcie, chyba foli, czy czegoś podobnego.
- Już mogę otworzyć?
- Taa, nie! No dobra otwieraj!- moim oczom ukazał się Wrona w przykrótkiej koszulce Delecty z rozłożonymi rękoma. Okręcił się na pięcie i zauważyłam z tyłu swoje nazwisko i liczbę "6", która była po prostu moją liczbą.
- O jakie cudo! Dziękuję!- i rzuciłam się, żeby go uściskać. Spojrzał na mnie z góry i zapytał
- Podoba ci się chociaż?
- Jasne, jest świetna! A teraz zdejmuj, bo rozciągniesz! - rozkazałam i szybko zmieniłam koszulki.
- Jak wyglądam? - zapytałam. Popatrzył na mnie, zastanawiając się chwilę.
- Powiem ci, że całkiem nieźle, ej nie podwieziesz mnie na halę?- zrobił kocie oczka, które w przeciwieństwie do Zbyszka podziałały.
- Daj mi 15, tylko się pomaluję- zniknęłam za drzwiami łazienki.
Wchodząc na Podpromie z Wroną natknęliśmy się na kilku kibiców, a raczej kibicki, które patrzyły na mnie wzrokiem, którym z powodzeniem w średniowieczu można było palić czarownice. Nie przejmowałam się tym jednak, gdyż Andrzej raczył mnie właśnie anegdotą o golfistach. Kiedy pojawiliśmy się na hali wycelowali w nas kamery i ukazaliśmy się na telebimie, a jakiś facet powiedział do mikrofonu
- Widzimy, że Andrzej Wrona znalazł sobie nową towarzyszkę, no cóż gratulujemy i życzymy powodzenia! - w tym momencie kilkaset kibiców nagrodziło nas brawami. Bydgoszczanin teatralnie dał mi buziaka, a ja chciałam zapaść się pod ziemię. Bałam się nawet spojrzeć w stronę Resoviaków, ale no cóż... musiałam to zrobić. Napotkałam spojrzenie Krzyśka, które ciskało błyskawice. Wymamrotałam kilka słów do siatkarza i podreptałam, żeby zając miejsce. Kiedy tylko zajęłam swoje miejsce pojawił się przy mnie Ignaczak.
- Co to miało być?- syknął, spoglądając na mnie groźnie. Spojrzałam na niego i się skrzywiłam.
- Jak to co? Jedno, wielkie nieporozumienie- wyszeptałam, tak żeby nie mógł nas nikt usłyszeć.
- Zdrajca
- Co proszę? Przecież nie poszłam z nim do łóżka!
- Spróbowałabyś byś! Ja nie o tym, o koszulkę mi chodzi!- wskazałam palcem na moje odzienie. Uśmiechnęłam się tylko lekko.
- A ty co taki zazdrosny? spytałam, unosząc do góry brew. Zmarszczył nieco czoło, ale nie wymigał się od odpowiedzi.
- No bo kurde, ja jestem twoim facetem, a nie jakiś tam Wrona!
-Nie jakiś tam, dobrze? To mój przyjaciel, więc się zachowuj!- pogroziłam mu palcem.
- No dobra, rozumiem. A słuchaj poznałaś Gośkę?
- Tak, miała się tu dzisiaj pojawić, ale jeszcze jej nie widziałam. Wiesz, że z tą chorobą to był blew?
- Tak, serio? Ja muu dam! Przyjaciół tak okłamywać! Dobra, ja uciekam, bo Kowal wzywa. trzymaj kciuki!- pomachał mi na do widzenia, a ja energicznie odmachałam.
- Nenia! NENIAAA!- do moich uszu doszedł głośny krzyk, rozejrzałam się i zobaczyłam Julkę z Michaliną, które szły w moją stronę. Uśmiechnęłam się do nich szeroko.
- Skarbek mój przyszedł! Tęskniłaś za ciocią?- zapytałam, kiedy Nowakowska podała mi córkę.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, zamiast mama, tata mamy w domu Nenia i Nenia- uśmiechnęła się do mnie, zostawiając nas same. Założyłam jej ochronne słuchawki i posadziłam na kolanach, Podobnie jak ja miała na sobie klubową koszulkę, tyle że w paski. Rasowy kibic, od małego na meczach. Wspólnie kibicowałyśmy jej tatusiowi i wujkowi Krzysiowi. Mecz był bardzo wyrównany, nikomu nie udawało się zdobyć dużej przewagi, więc w końcu doczekaliśmy się tie-breka. Miśka zasnęła na moich rękach, ale mimo to ja nadal kibicowałam moim drużynom. W końcu jednak Delecta miała serię punktów i wygrali całe spotkanie 3:2. Po meczu podszedł do mnie Piotrek i zabrał małą.
- Nie wiem co byśmy bez ciebie zrobili. Ratujesz nam wszystkim życie! Dziękuję ci bardzo!- zniknął z nią gdzieś w tłumie, prawdopodobnie zaraz znikną z Julką całkowicie. Odnalazłam Zbyszka i zatrzymałam go.
- Słuchaj, czemu Gośki nie było, co?
- No bo mały zasnął i nie mieliśmy serca go budzić. A własnie miałem kupić mu kaszę!- krzyknął, zwracając na siebie uwagę kilkunastu młodych dziewczyn.
- Taki z ciebie ojciec? Won pod prysznic i do sklepu!- walnęłam go w plecy, ale pewnie nic nie poczuł. Potem znalazłam Krzyśka i razem wróciliśmy do jego domu.
- Krzysiu, nie gniewasz się na mnie za tę koszulkę?- zapytałam go po raz setny, przekręcając się na łóżku. Ten się tylko roześmiał i pogładził moje nagie ramię.
- Zwariowałaś? Poza tym grunt, że już jej na sobie nie masz- wyszczerzył się do mnie. Jak zawsze umiał wszystko powiedzieć idealnie w czas.
- Dobra, to będę tak częściej chodzić skoro to ci się tak podoba!- uśmiechnęłam się do niego drapieżnie, momentalnie pojawiając się nad jego głową i zgarnęłam długo pocałunek.
- Jestem na tak! Mogę oglądać taki widok częściej!- przyciągnął moją twarz bliżej i znowu złączyliśmy się w długim, namiętnym pocałunku.
- Wiesz Krzysiu, kocham cię bardzo! - powiedziałam i wtuliłam się jego tors.
- Też cię kocham Lenka- objął mnie ramieniem i tak sobie zasnęliśmy.
Przepraszam, ze tak długo nic nie dodawałam, ale niestety, siła wyższa, czyli rodzice. Mam nadzieję, że sobie jakoś rodzicie po majówce :) Ja się strasznie rozpisałam co jest do mnie niepodobne, ale cóż, musicie mi wybaczyć :>
Czytasz+ komentujesz= motywujesz :)
Pozdrawiam, Julka :)
Zapraszam na nowy rozdział na http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/ i na nowego bloga http://i-want-to-hold-your-hand.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńTak a ja zapraszam pod most !! NO kurwa ludzie zlitujcie się no gdzie same linki zostawiacie. Szanujmy się ,bo wiem ,żę jest era gimbazy no ale bez przesady. Nie jest na pewno Julce miło jak widzi sam link do bloga. A co do rozdziału ,to maleńka cudo. Zazdorsny Krzysio zawsze spoko :) Bardzo spoko. Ale widzę ,że też łądnie się godzą. Swietnie. I rodzinka Bartmana troche inaczej wyobrażałam sobie Gochę ,nie wiem czemu. Pozdraaaaaaaaaawiam Annie
OdpowiedzUsuńAnnie człowieku luz, serio :) mam taki syndrom, że po prostu tam nie wchodzę gdyż to jest brak tak zwanej zasady moralności, ogólnie przyjętej na blogach (wiem, bo dzisiaj na polskim o tym dyskutowaliśmy :). Tak zwane wyjebongo :33 Jak ja bym chciała cię poznać tak face 2 face, no masakra :D nie dość,że czytasz fantastyke to do tego historyczną :D A co do Krzysia,to wiem, że fajnie się godzą, ja z moim chłopakiem siatkarzem też tak będę : a Gocha to zawsze dziwna była, ale to dopiero początek:)
UsuńMania na środkowych. Sory za uniesienie wcześniejsze ,ale wkurzają mnie tępe dzidy typu "ani cześć ani pocałuj mnie w dupe + link gratis". Ja też :) wiesz jak Piotrek pozna mnie na tym no jakimś meczu i zobaczy zajebistą mnie ,to rzuci swoją narzeczoną w imię naszej miłości. Pozdrawiam i jak masz ochotę pogadać więcej to mogę zostawić Ci swoje gadu-gadu.
UsuńJa cię rozumiem, gdyż zacytuję piosenkę: "mam tak samo jak ty" :D Wyobrażam to sobie, ponieważ to dobry chłopak i gust pewnie ma :D a z tym numerem gadu nie głupi pomysł :) chętnie pokonwersuję :>
UsuńTo jak chcesz sobie pogawędzić o naszej zajebistości to zapraszam 46978795
UsuńRozdział jest fajny ale do jasnej ciasnej nie mów w internetach że jestem dziwna .
OdpowiedzUsuńJULKA to miało zostac między nami :D
Ja nic takiego nie mówiłam Gochnes :**** to pomówienie :D
UsuńWiem że to ty:D ! Policzymy się w szkole
OdpowiedzUsuńJa jestem normalna :>
goodbye cruel world!
UsuńNie no spoko napisz bloga i dopiero żegnaj się ze światem :D
OdpowiedzUsuńTak zrobię,może na wet dzisiaj :D
UsuńNo, Zibi jako dobry tatuś ;) Z Wrony to fajny przyjaciel jest, a Krzyś jaki zazdrosny ;D
OdpowiedzUsuńA zapytam tak, żeby się upewnić, bo troszkę się pogubiłam w tej kwestii, czy ktokolwiek inny wie, że Lena i Krzysiek są ze sobą? :)
Nie jeszcze nikt inny o tym nie wie, ale tam myślę żeby to niedługo zmienić :) przepraszam za chaos:)
Usuńpozdrawiam, Julka :)
Tak ja wiem :>
OdpowiedzUsuńRozdział fajny;) Czekam na kolejny;)
OdpowiedzUsuńdziękuję :) pewnie niedługo się pojawi :D
Usuń