sobota, 8 czerwca 2013

Epilog- oczami przyjaciela

Jak to jest stracić przyjaciela? Strasznie, nikt nie chce tego przeżyć. Ja ostatni straciłem przyjaciółkę, którą znałem przez całe swoje życie.
Lena odeszła od nas. Spotka naszych przyjaciół, w końcu połączy się z rodzicami.


Kiedy się o tym dowiedziałem nie mogłem uwierzyć. Dostałem telefon z Jastrzębia, od Michała.
- Zbyszek, jesteś sam?- zapytał mnie.
- Nie, jestem w szatni z chłopakami- odpowiedziałem, z rosnącym niepokojem.
- To włącz mnie na głośnik, niech się wszyscy dowiedzą- poprosił mnie.
Zrobiłem tak jak mi kazał.
- Cześć chłopaki, siedzicie?- zapytał nas i przywitał się ze wszystkimi.
- Oczywiście!- ryknęli jednym głosem.
- Wiecie, że Lena do mnie przyjechała?
- No Igła coś wspominał- krzyknął jeden z nich, chyba Piotrek
- Leny już nie ma na tym świecie, podcięła sobie żyły...- głos mu się załamał. Spojrzałem na ich twarze. Wyglądali tak jakby dostali czymś w głowę i to całkiem mocno.
- Co ty pieprzysz Michał?!- ryknął Krzysiek, wstając z miejsca.
- Mówię ci prawdę, znalazłem ją w mojej wannie. Mam dla was listy. To nie wszystko. Lena miała raka płuc, został jej miesiąc życia, nie chciała żebyśmy patrzyli jak umiera. Krzysiek, kazała mi powiedzieć że to nie twoja wina i więcej wytłumaczy ci w liście.
- Nie, to nie może być prawda!- usiadłem na ławce i zacząłem płakać.
- Gdzie zostanie pochowana?- zapytał cicho Kosa.
- Razem ze swoimi rodzicami, w Warszawie- odpowiedział Michał
- I kiedy?- Piotrek zabrał mi telefon z ręki.
- Jak tylko załatwię formalności, czyli najpóźniej pojutrze- oznajmił cicho.
- Przyjeżdżam do ciebie natychmiast- powiedział Krzysiek i chwycił za torbę.
- Igła stój! Nie możesz, Lena prosiła żebym to ja się wszystkim zajął, wy macie rozegrać mecz, prosiła żebyście wygrali dla niej!- wrzasnął Dziku
- Tjak zrobimy- oznajmił nasz białoruski kapitan.
- DLA LENY!- krzyknęliśmy jednym głosem.
- Tylko ktoś będzie musiał powiedzieć o tym Nikodemowi- usłyszałem trzeszczący głos Kubiaka.
- Ja to zrobię- wyłączyłem głośnik.
- To widzimy się pojutrze- pożegnał się.


Zanim powiedziałem o tym Werdenowi, musiałem pójść do domu i  sobie wszystko przemyśleć. Dlaczego nic mi nie powiedziała, że ma raka? Mógłbym jej pomóc. Wszyscy byśmy jej pomogli! Zacząłem płakać, a wtedy zobaczyłem oczy mojego synka.
" Nie ukrywaj takiego skarbu przed innymi" powiedziała mi kiedyś moja przyjaciółka. Miała rację, nigdy więcej tego nie zrobię. Otarłem twarz i wziąłem go na ręce.
- Będziesz świetnym siatkarzem- powiedziałem do niego. Pochodziłem z nim przez chwilę. Kiedy usnął położyłem go ostrożnie do łóżeczka.
Teraz czeka na mnie najtrudniejsza rozmowa w moim życiu.
- Nikodem siadaj, musimy pogadać.
- Co ty taki tajemniczy?- zapytał mnie młody.
- Wiesz, że twoja siostra pojechała do Jastrzębia?- zapytałem go. Popatrzył na mnie podejrzliwie.
- No tak, wiem. Stało jej się coś?
Wziąłem głęboki oddech.
- Lena popełniła samobójstwo, miała raka- oznajmiłem mu.
- Co ty pieprzysz?- jego oczy zaszły łzami.
- Podcięła żyły, nie chciała żebyśmy patrzyli jak cierpi- powiedziałem cicho. Młody zerwał się na równe nogi.
- NIE WIERZĘ CI! TO NIE PRAWDA!- darł się. Wstałem i próbowałem jakoś złapać. Szybko mi się to udało. Po chwili miałem cały prawy rękaw bluzki mokry.
- Co się teraz ze mną stanie?- zapytał cicho.
- Jesteś już dorosły, a twoja siostra cię zabezpieczyła- powiedziałem mu, poklepując lekko po plecach.


Cmentarz w Warszawie nic się nie zmienił. Pozostał taki jaki był. Grota cmentarna była pełna ludzi. Wśród nich byłem ja. Patrzyłem na jej spokojną twarz. Wydawało mi się, że uśmiecha się lekko. Przy niej klęczał Krzysiek, który najmocniej przeżył jej śmierć. Nigdy nam tego nie powiedzieli wprost, ale przecież wszyscy widzieli. Byli razem. Na dobre i na złe, na śmierć i życie.
Wyszedłem na zewnątrz. Stali tam już wszyscy: Winiarski, Aleks, Ruciak, Możdżon, Zagumny, Kłos i wielu innych. Przybyła mała delegacja siatkarska. Pod drzewem stał Wrona i czytał list, zapewne od Leny. Ja też swój dostałem i nie wyrzucę go nigdy. Ma za dużą wartość. Będzie mi przypominał o tym żeby nie wstydzić się rodziny, bo to najpiękniejsze co mamy. Usłyszałem śpiewy. Z groty wychodził ksiądz, a za nim trumna, już zamknięta. Za nią szedł Nikodem i jego dziewczyna, a w pobliżu Igła. Podszedłem do niego i klepnąłem go po plecach.
- Trzymasz się?- zapytałem go.
- Ledwo- wyszeptał. Po tych słowach już go nie opuściłem.
Razem trwaliśmy na ceremonii. W jednej ławce jej przyjaciele i miłość; Krzysiek, Michał, Andrzej i ja.
Wszyscy płakaliśmy kiedy składali ją do grobu, a potem poszliśmy się z nią pożegnać. Nic nikt nie mówił, chociaż ja słyszałem miliony głosów, szeptów i krzyków.

Żegnaj Lena, nigdy cię nie zapomnę. Twój Zbyszek!







Epilog, nie na poziomie, ale przepraszam.
Dzięki , że ze mną byliście, może się niedługo odezwę!
pozdrawiam, Julka :*

środa, 5 czerwca 2013

Roz.19- to już jest koniec i nie ma już nic...

W nocy nie mogłam zasnąć. Cały czas, kiedy tylko zamykałam oczy stawały mi na drodze koszmary, straszne wizje, których nie chciałam widzieć ani sekundy dłużej. Dlatego rano chodziłam jak trup. Mój brat, biedny brat, dopytywał czy wszystko  ze mną w porządku. Odpowiadałam mu, że tak, jasne, przecież jestem Lena, dam sobie radę ze wszystkim!
Problem tkwi jednak w tym, że dawałam sobie rady z niczym, nawet ze zrobieniem herbaty.
- Siostra, powiedz mi w końcu co się stało!- złapał mnie za rękę, kiedy chciałam wytrzeć plamę na podłodze
- Nic się nie stało, więc o czym mam ci mówić?- próbowałam się do niego uśmiechnąć.
- Takie kity możesz wciskać każdemu, ale nie własnemu bratu. Mów mi natychmiast co się stało!- rozkazał mi, usadzając na krześle.
- Muszę wyjechać, pojadę na kilka dni do Jastrzębia, żeby sobie wszystko przemyśleć- wyznałam mu.
- Przemyśleć, ale co?- uniósł do góry brew, tak jak to tylko on potrafi.
- Mam kilka ważnych spraw, a tu nie uda mi się ich rozpatrzeć, tak jakbym tego chciała- wytłumaczyłam mu.
- Ale wrócisz?- zapytał mnie.
- Jasne, obiecuję ci!- nienawidzę okłamywać ludzi, ale tym razem musiałam. Robiłam to dla jego własnego dobra.
- Dobra ja lecę, nie zniszcz Jastrzębia!- pocałował mnie przelotem w policzek i tyle go widziałam.


Chwilę szukałam telefonu, aby w końcu wybrać numer do Benka.
- Cześć sąsiadko, co mogę dla ciebie zrobić?- zapytał mnie radośnie. Niektórzy to mają dobrze w życiu!
- No cześć, nie wiesz może o której dzisiaj chłopcy trening?
- Z tego co wiem, to o 11.30 mają siłownie, a co?
- Nic, muszę załatwić kilka spraw z Igła- odrzekłam i szybko zakończyłam rozmowę. Być może zachowywałam się niegrzecznie, ale było mi wszystko jedno. Teraz czeka mnie chyba najgorsza rozmowa w moim życiu,a potem to już tylko wyjazd do Jastrzębia. Wybrałam numer do libero, długo nie czekałam żeby usłyszeć jego głos, za którym kurwa mać, tęskniłam!
- Lena?- zapytał mnie
- Tak, to ja. Pewnie cię to zdziwi, ale wiesz przemyślałam sobie wszystko i musimy się spotka, może być o 11?- powiedziałam szybko, niemal na jednym oddechu.
- Oczywiście, bardzo się cieszę, że tak podeszłaś do sprawy- powiedział radośnie do słuchawki.
- Jeszcze nie wiesz co mam ci do powiedzenia, więc nie ciesz się za bardzo- szybko zgasiłam jego entuzjazm.
- Ok, to do zobaczenie o 11!- pożegnał się ze mną.
- Tak, do zobaczenia


Spakowałam walizkę, moje całe dotychczasowo zgromadzone rzeczy, jednak trochę mi było żal wyjeżdżać, ale musiałam to zrobić. Chciałam tego. O 10.45 byłam pod mieszkaniem Krzyśka, pod moją pracownią. Szybko weszłam po schodach i zapikałam do drzwi. Stałam tak przez chwilę, a potem w drzwiach pojawił się on, mój Krzysio. Mój? Nie, już nie mój.
- Hej- rzuciłam krótko.
- No witaj!- rozłożył szeroko ręce, jakby chciał mnie przytulić, ale ja go ominęłam i przeszłam do salonu.
- Możemy pogadać, nie mam za dużo czasu, a do Jastrzębia mam kawałek drogi- powiedziałam szybko.
- Jedziesz do Jastrzębia? Co ja narobiłem- usiadł pod ścianą i złapał się za głowę, lekko kołysząc do przodu i do tyłu. Miałam wielką ochotę podejść i przytulić, powiedzieć że wszystko będzie dobrze, ale nie mogłam tego zrobić.
- Nie Krzysiu, i tak miałam wyjechać, ty to jedynie przyspieszyłeś- poprawiłam go i przysiadłam obok.
- Ja wiem, wszystko spieprzyłem, przepraszam cię za to- powiedział i położył mi głowę na ramieniu.
- Wybaczam ci, i proszę nie obwiniaj się za to wszystko, ja wiem, że nie chciałeś mnie skrzywdzić- powiedziałam, patrząc w swoje dłonie.
- Nie wiem co się ze mną wtedy działo, nic nie wiem, nie pamiętam, a nagle ty stanęłaś w drzwiach i zobaczyłem tę dziewczynę, a potem zbierałem ciasto z twarzy- powiedział.
- Zaburzenia paranoidalne, czytałam o tym w nocy, dlatego postanowiłam ci wybaczyć- uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Dzięki Bogu za internet!- i podniósł ręce do góry, na znak podziękowań.
- Przyszłam tu, żeby się pożegnać, nie wiem czy cię jeszcze zobaczę!- odparłam.
- Co ty mówisz? Na pewno się zobaczymy, na meczu!- objął mnie ramieniem, tak jak to tylko on potrafi.
- Wiesz Krzysiu, dziękuję ci za wszystko!- wyszeptałam cicho, podnosząc się z podłogi.
- Nie to ja ci dziękuje i bardzo cię przepraszam- nie wypuszczał mnie z objęć.
Powoli nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać i chwilę potem trwaliśmy już w pocałunku. Cudnie było znowu być z nim!
- Żegnaj Igła!- uściskałam go.
- Do zobaczenia, Lenka!- odwzajemnił uścisk.


Do Jastrzębia ruszyłam o 13, wcześniej powiadamiając Michała, że się pojawię. Powitał mnie iście królewską ucztą. Zupa pomidorowa z Knorra i do tego makaron na patelni! Żyć nie umierać, ciężkie jest życie sportowca.
- Na długo przyjechałaś?
- Na raczej niedługo, kto wie, może dzisiaj ruszę dalej?- uśmiechnęłam się do niego tajemniczo.
- Zagadkowa dziewczyna się znalazła, proszę proszę!- zaśmiał się Dziku.
- Masz dzisiaj jeszcze jakieś treningi?
- Tak, za 20 minut mam być na hali, więc w sumie zostawiam cię samą!- wstał i pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia niedługo!- krzyknął wychodząc, Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się pod nosem.
 Wyciągnęłam kartkę papieru z torby i zaczęłam kreślić na niej znaki, które powoli zmieniały się w słowa. Musiałam mu wszystko wytłumaczyć i zostawić instrukcję co ma robić, a następnie zostawiłam kartkę na stole z kilkoma innymi rzeczami, które były niezbędne dla powodzenia mojego planu. Zajęło mi do 30 minut, a więc miałam coraz mnie czasu. Biegiem weszłam do łazienki i zaczęłam napuszczać wodę do wanny. Zanim zapełniła się tak jak tego oczekiwałam minęło kolejne 15 minut.


Zastanawiałam się kiedyś czy ktoś się zorientuje. Nikt nigdy niczego nie zauważył. Tatuaże na moim ramieniu wszystko idealnie maskowały. Każde, chociażby najmniejsze cięcie. Tak cięłam się. Nie robiłam tego bo lubiłam, pomagało mi to. Pozwalało chociaż na chwilę zapomnieć o problemach i skupić się na bólu, na sączącej się powoli krwi...
W każdym bądź razie nikt niczego nie zauważył. To był najlepszy pomysł w moim życiu, a teraz po tylu latach moje kochane, srebrne, ostre przyjaciółki mi pomogą. Weszłam do wany i zanurzyłam się w niej. Przez chwilę tak trwałam żeby oczyścić umysł. Kiedy byłam już nad taflą wody wyciągnęłam rękę i oparłam ją o krawędź wanny. Sięgnęłam po żyletkę. Nie myślcie sobie, że jestem masochistą. Po prostu wiem co chce zrobić, a na raka serca nie zamierzam umrzeć, wolę to zrobić po swojemu!
Szybko przejechałam żyletką po jednej żyle, a następnie po drugiej.


Bolało, ale to nic. Normalne. Ktoś kiedyś powiedział, że umieranie nie boli, ach jak bardzo się mylił! Boli i to nawet bardzo.  Czerwona ciecz brudziła kafelkową podłogę Kubiaka, narobiłam mu takiego syfu! Dobrze, że go przeprosiłam. Czułam jak powoli uchodziło ze mnie życie. Coraz wolniejsza akcja serca.
Raz........dwa...............raz.....dwa...........................................................................................
W końcu przestało mnie boleć, a co to za światełko? Kto stoi po drugiej stronie?



- Cześć córciu, tęskniliśmy za tobą!- zobaczyłam uśmiech moich rodziców.
- Też za wami tęskniłam!- przytuliłam ich.
- Zobacz kto z nami jest!- powiedziała mama i przesunęła się.
Wyglądał tak jak go zapamiętałam. Nic się nie zmienił.
- Witaj Lenka, tęskniłem za tobą- uśmiechnął się do mnie.
- Też za tobą tęskniłam Arek!- ruszyliśmy w dalszą podróż razem.




















A więc tak, wiem że niektórzy będą zszokowani tym rozdziałem, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie!
Lenka pogodziła się z Krzyśkiem, niestety przegrała z rakiem, którego fakt ukryłam przed wami. Jutro pojawi się już ostatni rozdział, widziany oczami jednego z siatkarzy.
Czy jest mi smutno, że kończę tę historię? Pewnie, nawet bardzo, ale przede mną kolejne projekty, także nie zwalniam tempa pracy! ;)
Dziękuję wszystkim którzy wytrwali do prawie końca, mam nadzieję, że nie żałujecie! :)
Kiedy tylko pojawi się kolejna opowieść dam wam znać!
Pozdrawiam was gorąco, trzymajcie się, Julka :*

niedziela, 2 czerwca 2013

Roz18- wszystko nie tak jak być powinno

Nikt nie wie jak to jest kiedy nagle tracisz coś na czym ci strasznie zależało. Bez różnicy czy jest to ulubiona para spodni, ukochane zwierzątko czy najbliższa osoba...
Ta, nikt nie wie, oprócz mnie!
Miałam ochotę rozwalić wszystko co się wokół mnie znajdowało, ale nie mogłam. Wewnętrznie chciało mi się rozwalać wszystko co tylko stanie mi na drodze, niszczyć szczęście innych i odebrać wszystko, bo sama to przed chwilą straciłam. Zewnętrznie natomiast przypominałam zwiędłą roślinkę, która ledwo stała na nogach, oparta jedynie o jakiś drewniany patyk. W moim przypadku tym właśnie patyczkiem okazał się Alex, bełchatowski atakujący. Nie wiem czemu akurat tutaj przyjechałam. Może chciałam to zwyczajnie odreagować, poczuć się bezpiecznie? Oczywiście, równie dobrze mogłam pójść do Zbyszka albo do Nowakowskich, ale już sobie wyobrażam ich teksty.
- Daj mu wszystko wytłumaczyć, pamiętasz jak szybko oskarżyłaś Zbyszka?- powiedziałaby Julka. Pewnie miałaby trochę racji, ale nie obchodzi mnie to.
- Prześpij się z tym, daj mu szansę!- krzyczałby Bartman. I ten też pewnie miałby rację, ale to nieważne.
- Ja sam kiedyś byłem w podobnej sytuacji, daj mu wszystko wyjaśnić- nalegałby Piotrek.
A to dobre, ciekawe kiedy miałby niby się znaleźć w takiej sytuacji!? On miał wszystko, a ja na dobrą sprawę nie miałam już niczego, oprócz mojego brata. Biedny Nikodem, będzie rozczarowany moim zachowaniem i tym co zamierzam zrobić. Mam nadzieję, że kiedyś mnie zrozumie i wybaczy. Wybaczanie to cholernie skomplikowana sprawa. To nie dla mnie.


- Lena, może to nie moja sprawa, ale możesz mi powiedzieć co się stało, że przyszłaś tu o 2 w nocy?- zapytał mnie atakujący z troską.
Co, to już jest 2?! Przecież dopiero była 17, co się ze mną działo przez ten czas?
- Liczyłam, że przy tobie poczuję się lepiej, ale chyba mi nie wyszło, przepraszam- powiedziałam łamiącym się głosem,wtulając twarz w tors siatkarza.
- No już nie płacz, powiedz mi co się stało- prosił, delikatnie gładząc mnie po głowie.
Czułam się przy nim tak cholernie bezpiecznie, jakby całe zło nagle sobie odeszło daleko ode mnie. Była mi dobrze.
- Nie wiem czy chcesz o tym słyszeć, to chyba najgorsze co mi się w życiu przytrafiło- wyszeptałam i po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. A za kolejne i jeszcze następne.
- Mi możesz wszystko opowiedzieć, w życiu cię nie zostawię!- przytulił mnie do siebie mocno..

Kiedy podążasz za jakimś marzeniem, na swojej drodze spotykasz masę znaków, które wskazują ci kierunek, ale jeśli się boisz, to ich nie widzisz.

- Masz może szklankę wody?- wychrypiałam i przeniosłam na niego załzawione oczy. Chyba po raz pierwszy zobaczyłam jaki jest naprawdę. Miły, uśmiechnięty, naładowany energią, szczery i bardzo przyjacielski. Jego loczki, które tak niesfornie układały mu się na głowie, sprawiły, że wyglądał niewinnie. Można mu było zaufać. Do tego piżamka z Garfieldem. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
- No, tak wyglądasz o wiele lepiej!- uśmiechnął się do mnie i zniknął za drzwiami, aby po chwili wrócić z pełną szklanką mineralnej. Wypiłam ja duszkiem i grzecznie podziękowałam.
- To co, opowiesz mi wszystko?- zapytał mnie, odbierając kubek.
- Tak, myślę, że już teraz mogę- powiedziałam cicho i przeszłam się do pokoju, aby usiąść na kanapie. Ułożyłam się wygodnie i zaczęłam. Alex objął mnie delikatnie ramieniem.
Opowiedziałam mu wszystko, od pierwszego meczu na jakim byłam, pilnowania dziecko, wyjazdu do Jastrzębia, balu, skończywszy na dniu dzisiejszym. Kiedy kończyłam opowieść ledwo widziałam na oczy, tak  byłam zapłakana.
- Krzysiek zachował się jak skończony skurwiel- podsumował go krótko młody Serb. Coś we mnie zawyło na te słowa, gdzieś tam zabolało.
- Tak, wiem, nie wiem czy mu to wybaczę- powiedziałam cicho.
-  Ja bym czegoś takiego nie wybaczył nikomu- oświadczył bardzo poważnie. Pociągnęłam nosem.
- Też nie potrafię, nie, o tym nawet nie mam mowy- odrzekłam.
- Jeśli go tylko spotkam, pożałuję tego co ci zrobił- powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Nie rób tego! Nie warto- wyszeptałam i opadłam zmęczona na poduszki.
 Siatkarz otoczył mnie szczelnie ramionami w których tak dobrze się czułam.
Może jednak nie minęłam się z miłością? przemknęło mi przez głowę.

Gubię samą siebie, zatracając się w czymś, czego nawet nie potrafię odnaleźć. Może w tym tkwi problem. Nie umiem tego odnaleźć. Nie jestem w stanie uchwycić. Nie daję rady do tego dotrzeć.

Czy to wszystko musi być aż tak skomplikowane? Muszę cierpieć, żeby móc się dopiero później cieszyć?
Nie, to nie miłość. To głupia potrzeba tego, żeby ktoś nas pocieszał i mówił jacy to my zajebiści nie jesteśmy. Zajebiści egoiści. Nic więcej nam nie pozostaje.
Szybko Lena, uciekaj stąd, żeby zaraz nie wyszłam jakaś chora akcja! Kurwa za późno.

Całujemy się. Całujemy? To raczej on atakuje moje usta swoimi. Czy mi się to podoba? Tak, chyba raczej tak. Smakuje miętą. Lubię mięte, jest zawsze taka świeża. Nie, stop! Przestańcie to robić, szybko!
- Ja już lepiej pójdę- wymamrotałam i poderwałam się z kanapy.
- Nie żartuj! Gdzie ty chcesz iść o tej porze?- złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Najpewniej do domu, okopię się tam- wyrwałam się z jego uścisku.
- I myślisz, że cię puszczę?
- Nie utrudniaj mi życia, chociaż ty!- wrzasnęłam na niego.
- Nie utrudnia, próbuję ułatwić!
- Dziękuję ci za wszystko, ale ja już naprawdę pójdę- nie dałam mu nic powiedzieć, pocałowałam go w policzek i szybko zniknęłam za drzwiami.


Jazda do mieszkania trochę mnie pobudziła, pozwoliła zapomnieć o najgorszym dniu w życiu. Po przekroczeniu progu mieszkania skierowałam się od razu do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.

Długo czekałam, na coś czego nie ma, zamiast patrzeć jak wschodzi słońce...

Ohh, te sentymenty. Aż się rzygać od nich chciało. Znowu się rozryczałam. Zakryłam twarz poduszką i zasnęłam z wycieńczenia. Gorzej i tak już być nie może.


Zadzwonię do Krzyśka, pierwsza myśl po przebudzeniu.  Nie, nie zadzwonię! Muszę, niech wypieprza z mojej pracowni, a swoje dziwki sprowadza do własnego domu a nie do mojego! Ręką poszukałam telefonu i wybrałam numer. Nadal miałam go pod "jedynką". Odebrał niemal natychmiast.
- Lena, ja ci to wszystko wytłumaczę...- zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
- Nie chcę słuchać tego co masz mi do powiedzenia. Ty wybrałeś swoją drogę, a ja swoją. Masz się wyprowadzić z mieszkania i jeszcze dzisiaj oddać mi klucze. Nic innego mnie nie obchodzi- odpowiedziałam chłodno.
- Nie udawaj, że nic to dla ciebie nie znaczyło!- wrzasnął do słuchawki.
- Znaczyło i to wiele, pewnie wszystko, ale dzięki tobie tego już nie ma. Gratuluję ci Krzysiu, żegnaj!- rozłączyłam się i zaczęłam oddychać jak astmatyk. Nie mogę dłużej mieszkać w Rzeszowie skoro on tu będzie. Nikodem jakoś sobie poradzi, wracam do Warszawy, albo do Jastrzębia.
Tak to najlepsza decyzja na jaką mogłam się zdecydować. Powiem o tym bratu, on mnie zrozumie, wiem to.











Hej mordeczki! 
Przepraszam Was za te opóźnienia, ale to przyczyny i siła wyższa :c
Liga Światowa się rozpoczęła, za 5 dni pierwszy mecz, na który już nie mogę się doczekać, o masakra <3 Będę go oglądać z Gumą, który ma tatuaż Bartmana, więc może wrzucę wam nawet zdjęcie z nim? ;)
Dobra, zostawiam was i życzę miłej lektury!
I pamiętajcie żeby zostawić coś po sobie, najlepiej komentarz :)
Z całego serca dziękuję za ponad 10 tysięcy wyświetleń! <3
Pozdrawiam was ciepło, Julka :*