Jak to jest stracić przyjaciela? Strasznie, nikt nie chce tego przeżyć. Ja ostatni straciłem przyjaciółkę, którą znałem przez całe swoje życie.
Lena odeszła od nas. Spotka naszych przyjaciół, w końcu połączy się z rodzicami.
Kiedy się o tym dowiedziałem nie mogłem uwierzyć. Dostałem telefon z Jastrzębia, od Michała.
- Zbyszek, jesteś sam?- zapytał mnie.
- Nie, jestem w szatni z chłopakami- odpowiedziałem, z rosnącym niepokojem.
- To włącz mnie na głośnik, niech się wszyscy dowiedzą- poprosił mnie.
Zrobiłem tak jak mi kazał.
- Cześć chłopaki, siedzicie?- zapytał nas i przywitał się ze wszystkimi.
- Oczywiście!- ryknęli jednym głosem.
- Wiecie, że Lena do mnie przyjechała?
- No Igła coś wspominał- krzyknął jeden z nich, chyba Piotrek
- Leny już nie ma na tym świecie, podcięła sobie żyły...- głos mu się załamał. Spojrzałem na ich twarze. Wyglądali tak jakby dostali czymś w głowę i to całkiem mocno.
- Co ty pieprzysz Michał?!- ryknął Krzysiek, wstając z miejsca.
- Mówię ci prawdę, znalazłem ją w mojej wannie. Mam dla was listy. To nie wszystko. Lena miała raka płuc, został jej miesiąc życia, nie chciała żebyśmy patrzyli jak umiera. Krzysiek, kazała mi powiedzieć że to nie twoja wina i więcej wytłumaczy ci w liście.
- Nie, to nie może być prawda!- usiadłem na ławce i zacząłem płakać.
- Gdzie zostanie pochowana?- zapytał cicho Kosa.
- Razem ze swoimi rodzicami, w Warszawie- odpowiedział Michał
- I kiedy?- Piotrek zabrał mi telefon z ręki.
- Jak tylko załatwię formalności, czyli najpóźniej pojutrze- oznajmił cicho.
- Przyjeżdżam do ciebie natychmiast- powiedział Krzysiek i chwycił za torbę.
- Igła stój! Nie możesz, Lena prosiła żebym to ja się wszystkim zajął, wy macie rozegrać mecz, prosiła żebyście wygrali dla niej!- wrzasnął Dziku
- Tjak zrobimy- oznajmił nasz białoruski kapitan.
- DLA LENY!- krzyknęliśmy jednym głosem.
- Tylko ktoś będzie musiał powiedzieć o tym Nikodemowi- usłyszałem trzeszczący głos Kubiaka.
- Ja to zrobię- wyłączyłem głośnik.
- To widzimy się pojutrze- pożegnał się.
Zanim powiedziałem o tym Werdenowi, musiałem pójść do domu i sobie wszystko przemyśleć. Dlaczego nic mi nie powiedziała, że ma raka? Mógłbym jej pomóc. Wszyscy byśmy jej pomogli! Zacząłem płakać, a wtedy zobaczyłem oczy mojego synka.
" Nie ukrywaj takiego skarbu przed innymi" powiedziała mi kiedyś moja przyjaciółka. Miała rację, nigdy więcej tego nie zrobię. Otarłem twarz i wziąłem go na ręce.
- Będziesz świetnym siatkarzem- powiedziałem do niego. Pochodziłem z nim przez chwilę. Kiedy usnął położyłem go ostrożnie do łóżeczka.
Teraz czeka na mnie najtrudniejsza rozmowa w moim życiu.
- Nikodem siadaj, musimy pogadać.
- Co ty taki tajemniczy?- zapytał mnie młody.
- Wiesz, że twoja siostra pojechała do Jastrzębia?- zapytałem go. Popatrzył na mnie podejrzliwie.
- No tak, wiem. Stało jej się coś?
Wziąłem głęboki oddech.
- Lena popełniła samobójstwo, miała raka- oznajmiłem mu.
- Co ty pieprzysz?- jego oczy zaszły łzami.
- Podcięła żyły, nie chciała żebyśmy patrzyli jak cierpi- powiedziałem cicho. Młody zerwał się na równe nogi.
- NIE WIERZĘ CI! TO NIE PRAWDA!- darł się. Wstałem i próbowałem jakoś złapać. Szybko mi się to udało. Po chwili miałem cały prawy rękaw bluzki mokry.
- Co się teraz ze mną stanie?- zapytał cicho.
- Jesteś już dorosły, a twoja siostra cię zabezpieczyła- powiedziałem mu, poklepując lekko po plecach.
Cmentarz w Warszawie nic się nie zmienił. Pozostał taki jaki był. Grota cmentarna była pełna ludzi. Wśród nich byłem ja. Patrzyłem na jej spokojną twarz. Wydawało mi się, że uśmiecha się lekko. Przy niej klęczał Krzysiek, który najmocniej przeżył jej śmierć. Nigdy nam tego nie powiedzieli wprost, ale przecież wszyscy widzieli. Byli razem. Na dobre i na złe, na śmierć i życie.
Wyszedłem na zewnątrz. Stali tam już wszyscy: Winiarski, Aleks, Ruciak, Możdżon, Zagumny, Kłos i wielu innych. Przybyła mała delegacja siatkarska. Pod drzewem stał Wrona i czytał list, zapewne od Leny. Ja też swój dostałem i nie wyrzucę go nigdy. Ma za dużą wartość. Będzie mi przypominał o tym żeby nie wstydzić się rodziny, bo to najpiękniejsze co mamy. Usłyszałem śpiewy. Z groty wychodził ksiądz, a za nim trumna, już zamknięta. Za nią szedł Nikodem i jego dziewczyna, a w pobliżu Igła. Podszedłem do niego i klepnąłem go po plecach.
- Trzymasz się?- zapytałem go.
- Ledwo- wyszeptał. Po tych słowach już go nie opuściłem.
Razem trwaliśmy na ceremonii. W jednej ławce jej przyjaciele i miłość; Krzysiek, Michał, Andrzej i ja.
Wszyscy płakaliśmy kiedy składali ją do grobu, a potem poszliśmy się z nią pożegnać. Nic nikt nie mówił, chociaż ja słyszałem miliony głosów, szeptów i krzyków.
Żegnaj Lena, nigdy cię nie zapomnę. Twój Zbyszek!
Epilog, nie na poziomie, ale przepraszam.
Dzięki , że ze mną byliście, może się niedługo odezwę!
pozdrawiam, Julka :*
O kurwa. (sory za słowo) ja nie no nie. Nie mogę nic powiedzieć. Boże płaczę. Siedzę. Nie kontaktuje ze społeczeństwem. Umarła kurczę i sama nie wiem czy zachowała się egoistycznie czy też nie.
OdpowiedzUsuńNIE TO JA DZIĘKUJE ,ŻE TO PISAŁAŚ I ŻE DANE BYŁO MI TO CZYTAĆ.
Twoja Annie <3
Słowo jak słowo, piękne, bo polskie :)
UsuńPrzepraszam, że umarłaś ;(
Nie to ja dziękuję, że czytałaś i wiesz, za wszystko inne! <3
Rycze!!! :((
OdpowiedzUsuńno przepraszam :*
UsuńŚwietny blog. Obserwowałam twoje poczynania jako anonim, gdyż miałam problem z blogspotem :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do siebie na 1 rozdział :)
Z góry mówię, że nie jest to romansidło, bardziej dramat :D Oczywiście występują siatkarze :D
przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
całuję i dziękuję za to opowiadanie, camilla.;*
O miło, gratuluję ogarnięcia blogspotu :)
UsuńWpadnę, wpadnę :)
Ja dziękuję, że czytałaś! :*
Aż nie wiem jak skomentować... Smutne zakończenie, ale pięknie napisane...
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja bd tęsknić za tym blogiem! Dziękuję, że go założyłaś, że go pisałaś! <3
Mam nadzieję, że niedługo będę mogła czytać kolejne Twoje genialne opowiadanie ;)
Pozdrawiam, Justyna ;*
Nie ma za co dziękować, naprawdę :)
UsuńMiło mi, że cię uszczęśliwiałam :)
pozdrawiam również :*
Ja tu ryczę! ;x
OdpowiedzUsuńTotalnie się tego nie spodziewałam, pięknie napisane!
Mam nadzieję, że wkrótce znów zaczniesz tworzyć tak wzruszające historie...
-------
Zapraszam do siebie na drugi rozdział ;)
Dzięki, też mam taką nadzieję! :)
Usuńpozdrawiam! ;)
Ryczę..... Naprawdę świetny, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńdziękuję! :*
UsuńPoryczałam się, szkoda, że tak smutno nie zakończyło;( Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńteż mi trochę żal :(
Usuńpozdrawiam! :)
Smutno, ale świetnie napisane...
OdpowiedzUsuńdzięki! :)
Usuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/06/trzydziesci-dziewiec.html nowy epizod, więc zapraszam do czytania i komentowania ;D pozdrawiam, poziomkowa ;)
OdpowiedzUsuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/06/piecdziesiat-dwa.html zapraszam na nowy epizod ;D
OdpowiedzUsuńJak...kurde...mogłaś ją uśmiercić ;<!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tak prędko epilogu, cholera jasna :(
Aż nie wiem co powiedzieć.
Poryczałam się najzwyczajniej w świecie.
Nie wybaczę Ci tego ;P!
Pozdrawiam po raz ostatni na tym blogu :*
naranja-vb.blogspot.com :))