czwartek, 11 kwietnia 2013

Roz.6- chwila grozy, kiedy szarżuje na ciebie dwumetrowy facet,a co dopiero 12...


Musiałam zostać przez tydzień z Nikim w domu. Dostał prochy uspokajające, siedział, leżał i spał. Zbyszek i Krzysio czasem wpadali. Młody szczególnie polubił granie w karty z nimi. Polubił też Ignaczaka co mnie cieszyło. W międzyczasie obroniłam magisterkę i stałam pełnoprawnym architektem. Z tej okazji wypiliśmy kilka kieliszków szampana. Wielkimi krokami zbliżał się też wyjazd do Jastrzębia. Nie byłam pewna czy pojadę, bo nie wiedziałam co zrobić z bratem. Mój problem nieoczekiwanie rozwiązał Piotrek. Spytacie jak? Zadał mi jedno, proste pytanie:
- Czemu nie weźmiesz go ze sobą?
- Ty genialny jesteś!- aż go z radości uściskałam. Całe szczęście, że nie było z nami Julki. tego samego wieczoru postanowiłam go o zapytać.
- Niki słuchaj, nie masz ochoty przejechać się do Jastrzębia na mecz?
- Mecz? Jaki mecz?- spytał, lekko otępiały. mrugając rozbieganymi oczkami. Mógłby przestać już brać te leki,bo zamienia się w zombie.
- Siatkówki mój drogi! Co ty na to?- spojrzałam na niego pytająco. Swego czasu był wielkim fanem.
- Jasne! Wyrwijmy się z tej dziury w końcu!- nieco powrócił jego temperament. Ucieszyłam się, że nie zostanie sam, a ja w końcu będę miała z kim gadać na meczu. Postanowiłam zadzwonić do Bartmana czy nie pożyczyłby mi samochodu.
- Cześć ZB9! Słuchaj, nie pożyczyłbyś mi samochodu?- spytałam
- A co motorek ci zbrzydł?- rozśmiał się
- tak, sprzedaję go jutro- zakpiłam
- Nawet tak nie żartuj!- wrzasnął
- To co dasz mi samochód?- ponowiłam pytanie
- Jasne, wpadnij tylko po kluczyki  rano.


W sobotę obudziłam się z samego rana. Pobiegłam do Zibiego, wpadając po drodze na Ignaczaka. Szedł do mnie, bo miał "prezent'.
-Słuchaj, nie może być tak, że jako kibic będziesz w zwykłym podkoszulku. Masz prezencik- wręczył mi zapakowany podarunek
- Nie otwieraj teraz, chce cię w tym zobaczyć dopiero na meczu- uśmiechnął się do mnie i pożegnał, bo zaraz mają wyjazd. Z pakunkiem w ręku ruszyłam do mieszkania atakującego.
- Co ty gadasz? Serio dał się namówić, no to świetnie! Do zobaczenia i nie zarysuj mi auto, albo inaczej kupujesz mi nowe- przytulił mnie. Chyba włączyła mu się miłość.
- Spokojnie Zibi, damy radę!- mrugnęłam do niego i wyszłam z mieszkania.

Zapakowaliśmy się do samochodu około godziny 10.30, czyli wyjeżdżaliśmy optymalnie. Sprawdziliśmy czy wszystko mamy, bilety są, podarunek od Igły jest, kasa jest no i jedziemy. W drodze mieliśmy sporo śmiechu i ustaliliśmy, że robimy nowe tatuaże, takie które osobno nic nie znaczą, a razem układają się w słowo ' You must believe". Już je widziałam oczami wyobraźni. Kiedy dojechaliśmy do Jastrzębia musieliśmy zadzwonić do Kubiaczka, bo nie wiedziałam gdzie co jest. Ten precyzyjnie wyjaśnił mi jak mam dojechać do jego mieszkania. 30 minut później witaliśmy się z Michałem. Trochę dziwił go widok Nikodema, ale nic nie mówił. Oczywiście wiedział, że miał  próbę samobójczą, więc porwał go do pokoju, pokazując nowe gry. Ja zabrałam się za robienie obiadu. Postawiłam na coś szybkiego: naleśniki  z bananami i śmietaną z cukrem. Mężczyźni zjedli po jakieś 3-4 talerze, a ja jednego malutkiego naleśniczka. Strasznie się denerwowałam, sama nie wiem czemu. Musieliśmy być wcześniej na hali, bo Dziku miał rozgrzewkę. Wyjęłam z torebki prezent od Igły i rozerwałam papier. Moim oczom ukazała się koszulka z numerem "16" i nazwiskiem Ignaczak. Uśmiechnęłam się do siebie, obiecując sobie, żeby podziękować mu za prezent. Nałożyłam ją i wyszliśmy. Kubi jęczał, że chodzę w "obozie wroga". Poklepałam go po ramieniu, zapewniając, że następnym razem założę jego.


- To jest Michał, Rob, Russell, Matteo, Damian, Simon. Mateusz no nasz trener- znowu poznawałam nowych siatkarzy.  Szczególnie ciekawy wydał się Simon, który miał w sobie tyle energii i dobrego humoru. Ponadto pięknie mówił po polsku. Michał i Matteo jak na Włochów przystało, zachowywali się bardzo szarmancko, niezbyt nachalnie, ale jednak, jak to Włosi. A reszta jak na  razie wydawała się oazą spokoju.
Zajęliśmy z młodym miejsca i czekaliśmy na mecz. Z szatni zaczęli wychodzić zawodnicy z Rzeszowa. Oczywiście pierwszy podbiegł do mnie mnie Igiełka, która nakazał mi wstać i zaprezentować koszulkę. Posłusznie się okręciłam  wywołując burzę oklasków graczy obu drużyn. Chłopcy uciekli na rozgrzewkę, a my graliśmy w łapki czekając na rozpoczęcie. No w końcu się doczekałam. Wyszły podstawowe składy i mogliśmy zaczynać. Nikodem bardziej skupił się na brązowowłosej dziewczynie siedzącej obok nas. Nie powiem ładna była. Ona tez rzucała mu ukradkowe spojrzenia. Odważył się nawet i do niej zagadał. Spojrzałam na niego, a ten tylko szepnął
- No nie gap się tak! Kibicuj lepiej! 
Zaśmiałam się tylko, a Rzeszów w tym czasie wygrywał mecz. Prowadzili już 2:0. Zbyszek szalał na ataku, bo Jochen sobie coś zrobił z kostką. biedaczyna, aż mi się go szkoda zrobiło. Pokuśtykał sobie na ławkę, a tam dopali go już lekarze. Wzrokiem zauważyłam wśród nich Julkę. Szczęście miała, bo nie rozstawała się z Piotrkiem. Ciekawe z kim została Mała. Szybko się dowiedziałam, bo podeszła do mnie starsza kobieta, prawdopodobnie matka któregoś z młodych, trzymając na rękach Michasię.
- Dzień dobry, Nowakowska, czy mogłaby pani przejąc mała, bo ja już nie mogę tu siedzieć, za głośno dla mnie?- poprosiła łagodnie, nie mogłam jej odmówić. Była taka szczęśliwa, że może opuścić głośna halę. Pożegnałam się z nią i wzięłam Michalinę na ręce. Razem kibicowaliśmy jej tatusiowi. Ostatecznie Resoviaki zwyciężyli.

Weszłam na środek boiska, nie mogąc jednak dopchać się do żadnego z zawodników. Zawzięcie rozdawali autografy. Zarówno Jastrzębianie jak i Soviaki. Malutka zasnęła w moich ramionach, więc mogłam zabić każdego kto mnie potrąci. Niki gadał ze swoją nowo poznaną koleżanką. Nie chciałam mu nawet przeszkadzać. Po minutach oczekiwania skończyli swoje "gwiazdorzenie". Zdążyłam oddać Michalinę Julce. Teraz 12 facetów z Rzeszowa rzucili się na mnie, zwalając z nóg. Dostali się do półfinału, tylko jeszcze nie wiem czego. Podnieśli mnie, przytulając, całując i nie wiadomo co jeszcze. Nawet zimny Jochen się przytulił.
Świętowaliśmy całą noc, pocieszałam Kubiaczka, mówiąc mu, że dla mnie i tak jest mistrzem. 

- Widziałeś jego buty! Ten kolor nie pasuje mu do oczu!- ocenił fachowym okiem Kosa, popijając piwo
- No dokładnie! Ten odcień jest dla niego za ciemny!- poparł go Cichy
- Matko, kto go wychował?- walnął się ręką w czoło Kosok. Przez cały wieczór szydzili sobie z wszystkich przybyłych, upijając się piwami.
- Ty popatrz na siebie! Jedna skarpetka czarna druga biała!- wskazałam na jego stopy
- HAHAHAHHAHA! FRAJER- wyśmiał go Piotrek
Wszyscy gdzieś tańczyli, a Niko siedział z Weroniką, która jak się okazało również mieszkała w Rzeszowie. Coś czułam,że na przyjaźni się nie skończy. Potem zostałam wyprowadzona na parkiet prze Krzyśka i zaczęliśmy tańczyć do "Gangnam Style'. Nienawidziłam tej piosenki, ale o dziwo mi nie przeszkadzała. Tak sobie podrygiwaliśmy do rytmu, dołączyli do nas Olieg i Paul. Potem Igła wyciągnął mnie na dwór, bo podobno miał ważną sprawę.


- No bo widzisz Lenka, jest sprawa....
Coś błysnęło.








Cześć, siema, witajcie! 
Jak obiecałam jest 6 nikt nie zginął, wszyscy żyją, dobrze się mają i na razie nikt nie odejdzie. Mam nadzieję, że się spodoba, bo się starałam :)
Pochwalę się, kupiłam sobie dzisiaj wymarzone szpilki na bal <3 Teraz czekam na mecz finałowy i go go Rzeszów! :D
Czytam= Komentuję! :>
Pozdrawiam, Julka :*

+ jak to przeczytałeś, to daj like fan page :)
Z góry dzięki :D

9 komentarzy:

  1. Rozdział genialny.Końcówka zabawna, czekam na kolejny i zapraszam.
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholerka, nie było mnie dwa rozdziały a juz sie tyle zadziało! Cóż ten Niki narobił!? Jak dobrze, że już wszystko jest ok... I nawet bardzo ok ;> trzymam kciuki za udany kontakt z nową koleżanką :D

    Nooo, Lenka w roli pani Ignaczak za sprawą nowej koszulki :D podoba mi się to :)
    Najbardziej jednak powaliła mnie rozmowa Pita z Kosą... a dokładnie komentowanie ludzi :D jak przekupki na targu... widzę ich w tej roli haha :D

    Ciekawe co Krzysiu chce powiedzieć ;>

    Pozdrawiam serdecznie i przepraszam, że tak czasami zamulam na z komentarzami blogu i fb ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    PS. zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Loża szyderców działa? DZIAŁA! :D
      Oj, no nie ma, że zamulasz, jest spoko :)
      pozdrawiam, Julka:*

      Usuń
  3. Świetny rozdział :)) Czekam na więcej :D
    Jeśli jest taka możliwość byś informowała mnie o kolejnych wpisach to byłabym wdzięczna :D
    Zapraszam do siebie :))
    http://4volleyball44.blogspot.com/
    http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakiś znak :) !
    Pozdrawiam gorąco!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, wpadne i dzięki za miłe słowa! :*
      pozdrawiam, Julka

      Usuń
  4. Haha ,przecież ty wiesz że ja Cię kocham ,ale takie rzeczy pisać i doprowadzać mnie do ataku serca ze śmiechu. Dobrze ,że z Nikim jest juz łokej. Jakie szpilunie kupiłaś ?? No no go SOVIA GOO. został ostatni mecz <3 Zapraszam do siebie na 23 rozdział pieprznieta.blogspot.com Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ktoś mnie pokochał ;33
      Szpilunie, takie czerwoniutkie oczojebne takie, kocham je! <3
      Ostatni mecz sezonu wygrywa...Resovia! :D
      pozdrawiam Julka

      Usuń
    2. Tylko się nie zabij w tych swoich szpiluniach :)

      Usuń
    3. Spoko, spoko mam najacze na zmiane :D

      Usuń