piątek, 5 kwietnia 2013

Roz.3- nie tacy siatkarze straszni jak się wydawać może

Na hali byliśmy ok. godziny 17, a mecz dzisiaj zaczynał się dopiero o godzinie 19.30. Nie miałam pojęcia co moglibyśmy robić. Spojrzałam na Krzyśka pytająco. Chwilę mi się przyglądał jakby nie rozumiejąc. Pokręciłam głową i zapytałam.
- Co zamierzamy robić przez 2,5 godziny?
- Jak to co? Trening oczywiście!
- To wy przed meczem musicie się jeszcze roztrenowywać?- zapytałam zdziwiona, tworząc nowe słowo co stało się dawno temu moim hobby
- Rotrenowywać? kto to wymyślił?- zaśmiał się Krzysztof
-No ja...- powiedziałam, nieco zawiedziona jego reakcją
- Przepraszam, piękne słowo! Zresztą jak osoba która je wymyśliła!- posłał szeroki uśmiech w moją stronę
- Będziemy tak stać na tym korytarzu czy jednak pójdziesz się przebrać?- spytałam, wskazując na torbę
- No ja się pójdę przebrać, a ty na mnie grzecznie poczekasz, w końcu jestem tu niejako gospodarzem- ponownie się uśmiechnął, pokazując rząd białych zębów
- No to prowadź bo ja nie wiem jak i co- poprosiłam, uśmiechając się przy tym
Złapał mnie rękę i poprowadził w głąb korytarza.


 Zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami zza których dochodziły śmiechy, dźwięki rozmów i ogólnego poruszenia. Igła puścił moją rękę i powiedział
-Nie ruszaj się stąd, zaraz wracam- złapał klamkę, nacisnął i tyle go widziałam.
Usiadłam pod ścianą, wyciągnęłam telefon i napisałam krótką wiadomość do brata, coś w stylu, że późno wrócę i żeby się nie martwił. Zdjęłam zieloną, wojskową kurtkę, bluzę i siedziałam w ulubionej bluzce czekając na Ignaczaka, grając na telefonie w Angry Birds. W końcu usłyszałam dźwięk naciskającej klamki i spojrzałam w górę, widząc nad sobą roześmianą twarz Grześka Kosoka.
- Nie wierzyłem, że zobaczę cię jeszcze raz! A tu proszę, nawet na treningu się pojawiasz- podał mi rękę  abym mogła wstać. Wyciągnęłam moje wytatuowane ramię.
- Ja też jestem tym faktem zaskoczona, ale wierz mi, będę się pojawiać tak często jak to będzie możliwe- mrugnęłam do niego porozumiewawczo.
- No ja myślę! W końcu pojawi się ktoś oryginalny w tym zespole, tatuaże, dredy, dziewczyno czemu nie jesteś moją siostrą? wykrzyknął, załamując ręce
- Grzesiu, co ty się tak drzesz? - zapytał wychodząc z szatni wysoki brunet, mówił śmiesznym polskim, trochę zachodzącym słowiańskimi korzeniami
- No Olieg, wybacz! Koleżanka mnie odwiedziła- wskazał na mnie kciukiem
- Czy ja usłyszałem koleżanka? I do tego Grześka?- z szatni wyskoczył kolejny olbrzym, władający pięknym amerykańskim akcentem. Kojarzyłam, że to Lotman czy ktoś taki.
- O widzę, że przyprowadziłeś Lenę- wskazał na mnie Bartman, wychodząc z Igłą
- Wiem, jestem cudotwórcą!- uśmiechnął się do mnie
- Ej, przecież ja cię tu przywiozłam!- zaprotestowałam
- Nie wchodźmy w szczegóły, chodź, poznaj chłopaków.

Po kolei poznawałam każdego nieznanego mi zawodnika: Oliega, Paula, Jochena,, Lukasa, Wojtka, Maćka, Nikole, Rafała, Łukasza i Kube. Każdy z nich wydawał się bardzo sympatyczny, otwarty na świat, ludzi i wszystko dookoła. razem z nimi poszłam na halę. Dziwnie było się na niej znaleźć kiedy była pusta. Wydawała się taką otchłanią, trochę jak wielka, oświetlona czarna dziura. Chłopcy poszli po piłki, a ja znowu zostałam na środku boiska. Stałam tak przez chwilę, dopóki nie podszedł do mnie Zbyszek.
- No, mam w końcu szansę cię przetestować, kładź torbę, rozgrzewasz się ze mną- wyszczerzył. Grzecznie położyłam torębkę i pozostałe rzeczy na ławce. Podciągnełam rękawy, ukazując tatuaż w pełni. Przechodzący obok nas Paul, aż gwizdnał i wskazał kciukiem do góry. Uśmiechnęłam się do niego.  Bartman rzucił mi niebiesko-żółtą piłkę, a ja tylko na nią popatrzyłam i spojrzałam na niego pytająco. Z pomocą przyszedł mi Krzysiek.
- To proste. Musisz podrzucić piłkę i po prostu ją odbić, o tak- zaprezentował. Postanowiłam go naśladować i wychodziło mi całkiem nieźle.
Latałam za piłką jak wariatka, a wszyscy zawodnicy spoglądali na mnie z uśmiechem. Sprawy nie ułatwiały mi moje buty do motoru. Strasznie się w nich wolno poruszałam, w końcu 50 cm czystej skóry potrafi ograniczyć ruchy. Pomimo to Bartman wyglądał na bardziej zmęczonego niż ja. Podszedł do mnie i położył rękę na ramienniu.
- Co ty robisz na architekturze? Ty powinnaś siatkarką zostać!- poklepał mnie po plecach
Prychnęłam tylko i spytałam czy  mają tu jakiś automat z napojami, bo pragnienie nie dawało mi żyć. Za przewodnika posłużył mi Jochen, który okazał się tak śmiesznym człowiekiem, że drogę z hali do życiodajnej maszyny pokonałam prawie klęcząc. Miał cudowne anegdoty o każdym z zawodników.

Powoli zbliżała się godzina meczu, więc postanowiłam znaleźć sobie miejsce. Wylądowałam blisko statystyków drużyny z Rzeszowa. Tym razem dużo lepiej spisałam się jako kibić, żywo dopingując chłopaków. Po zakończonym meczu poszłam pocieszyć Kubiaczka, który niestety przegrał, ale nie dawał po sobie poznać, że porażka go mocno dotknęla. Przytuliłam go po matczynemu i powiedziałam, że za wspaniałą grę upiekę mu babeczki. Na dźwięk tego słowa rozpromienił się i pożegnał, udając z resztą drużyny do szatni. Teraz kolej na moich nowych znajomych. Podeszłam do niech, gratulując Piotrkowi, który został najlepszym zawodnikiem meczu. Ich radość była tak wielka, że przechodziłam z rąk do rąk praktycznie w powietrzu, a przecież byłam grubasem! Na końcu wylądowałam w ramionach Igły, który ścisnął mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać! Wycałował mnie wszedzię, po policzkach, czolę i rękach. Jednym słowem: RADOŚĆ!
- To teraz na imprezę!- krzyknął Kosok, a wszyscy mu zawtórowali.Czyli dla mnie nadszedł czas pożegnania.
- No chłopcy, pięknie dzisiaj graliście, ja się zbieram, miłej zabawy życzę!- powiedziałam, nakładając czapkę
- Nie wygłupiaj się! Idziesz z nami!- krzyknął Olieg
- No dokładnie, kapitan dobrze gada!- zawtórował mu Jochen
No to się zgodziłam, w końcu YOLO.

Czekałam na nich przed Podpromiem, oparta o Maleństwo. Podbiegł do mnie Krzysiek i oznajmił, że jedzie ze mną, bo jego auto zostało pod domem Nowakowskiego i to głównie z mojej winy. Śmiejąc się podałam mu kask.  Widziałam jak reszta siatkarzy się nam przygląda, więc się do nich uśmiechnęłam i uruchomiłam silnik. Z piskiem wyjechałam, łatwo rozwijając prędkość do 100 km. Pod klubem "Lawa" byliśmy ok. 23. Weszliśmy do środka,  zamówiliśmy coś do picia, w moim przpadku kilka szklaneczek whisky nie było dużym grzechem. Z głośników leciały stare rockowe kawałki, czyli mój klimat muzyczny. Pierwszy na parkiet wyciągnął Mnie Kosa, niestety, pięknie grał w siatkę, ale tancerzem najlepszym nie był. Potem kolej Paula. Ten to prowadził! Przetańczyłam z nim kilka piosenek, doprawiając się kieliszkami brązowego płynu. W końcu wylądowałam w jednym tańcu z Krzysztofem Ignaczakiem. Z głośników poleciała ballada Beatlesów: "yesterday". igła przyciągnął mnie do siebie i tańczyliśmy wolnego nie mówiąc niic do siebie. Chwilo trwaj! Zawodnicy powoli się żegnali, tak, że pozostaliśmy tylko we trójkę: ja, Igła i ciągle pijący Bartman. Nie schodziłam z parkietu, cały czas leciały wolne kawałki, więc zaczęłam trochę przysypiać. Ziewnełam i oparłam głowę o ramię Krzysia. Było takie ciepłe, a jednocześnie miękkie, dawało poczucie bezpieczeństwa.
- Co, królewna zmeczona? - zaśmiał się, głaszcząc mnie po plecach
- I to jak- mruknęłam
- Chcesz wrócić pewnie do łóżeczka?- spytał
- Bardzo- wyszeptałam
- No to ubieraj się, jedziemy do domu.
Nałożyłam kurtkę, pożegnałam Zbyszka, dając mu klucze od motoru. Miał nim wrócić, kiedy poczuje się na siłach. Wzieliśmy jego kluczyki i ruszyliśmy w stronę czarnego, zbyszkowego audi. Niezdarnie wgramoliłam się na siedzienie pasażera, układając się do snu. Zanim Igła odpalił silnik, ja już słodko spałam.  Poczułam tylko, że wynosi mnie z samochodu, bo zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Poprawiłam pozycję w jego silnych ramionach i ponownie zasnęłam.

Problem tylko w tym, że obudziłam się w nie swoim domu, nie swoim łóżku i w ogóle.. NIE U SIEBIE!





Mamy trójeczkę, powoli zbliżamy się 800 wyświetleń w niecały tydzień! Jesteście cudowni :* 
Wczoraj po wielu bojach stałam się dumnym posiadaczem biletu na mecz Polska- USA w Spodku! No to z kim się tam być może zobaczę? ;>
Pamiętajcie, czytam=komentuję! Miłej lektury!
pozdrawiam, Julka

10 komentarzy:

  1. No i mamy całą ukochaną Sovię <3
    Mamo, uwielbiam ich wszystkich :D
    Podryw Krzysia za każdym razem mnie powala :) Jest taki subtelny, delikatny, czuły... Coś czuję, że Lenka prędko się zadurzy :>

    Nie wierzę, Kosa! Ty pijaku :D Pierwszy do imprezy, no jakżeby inaczej :D!

    Czyżby zakończyła w domu Krzysia ;>? hohoho! :)

    Pozdrawiam :*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, Krzysiu to don juan de Makłowicz XD z tą różnicą,że nie gotuje (jeszcze) :D
      Kosa pijaczyna co udowadniam po raz kolejny :D

      Ja nie mówię, że nie, ale odpowiedź w następnym rozdziale :D
      pozdrawiam, Julka :*

      Usuń
  2. http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/04/jedenascie.html nowy epizod się pojawił, więc zapraszam :D
    pozdrawiam, poziomkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie Krzysiu podrywacz.; ) Rozdział świetny i czekam a kolejny.
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. No to teraz biedna Annie skomentuje Twoje dzieło : Nonono. Jestem dumna z Leny ,że się tak z Igłą ciamciaramciam. Nie wiem czemu ,ale jakoś się od zawsze spodziewałam ,że Paul bedzie dobrym tancerzem. Pit MVP też zajebiście. Ale co z Kubiakiem i jego babeczkami. Cieszę się ,że Lena już poznała całą Sovię. I tak ogólnie to rozdział zajebisty jak każdy i czekam na więcej tymczasem zapraszam do siebie na 22 rozdział pieprznieta.blogspot.com
    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się cieszę, że się cieszysz :D
      Wpadnę do ciebie, ale jak mi znowu kogoś uśmiercisz to się załamie :<
      pozdrawiam, Julka

      Usuń
  5. W cudzym łóżeczku, powiadasz? ;D Że tak to po igłowemu(?) ujmę: molto interessante! :>
    Zawsze wiedziałam, że babeczki są w stanie pocieszyć w każdej sytuacji, cokolwiek by się nie stało ;D
    Kurde, jak czytam "YOLO", to automatycznie się śmieje :D To nie jest normalne :<
    W każdym razie pozdrawiam, pozdrawiam i czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;D
    volleyball-journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahhaha, znawcę widzę włoskiego mam :D miło mi :)
      Babeczki <3
      YOLO to takie pocieszne słowo :D

      pozdrawiam, Julka

      Usuń