sobota, 11 maja 2013

Roz.15 part I- W tej chwili znaczysz wszystko

Obudziłam się o dziwo we własnym łóżku,pod własną kołdrą, ba nawet na własnym materacu! Ale coś jednak było inaczej. Być może to, że zwykle śpię jednak w ubraniu, albo mógłby być to Krzysztof Ignaczak, który przyciskał mnie mocno do siebie? Tak, to pewnie to. Postanowiłam sprawdzić czy jeszcze smacznie drzemie czy jest aż tak dobrym aktorem.
-Krzysiu, śpisz?- zapytał cichutko, odwracając do niego twarz. Otworzył powoli jedno oko, a następnie drugie, sennie mrugając. Pociągnął nosem i poprawił swoją pozycję, jednak w końcu zaszczycił mnie spojrzeniem.
- Nie, jasne, że nie śpię, drzemałem tylko- na potwierdzenie swoich słów ziewnął przeciągle.
- Tak, właśnie widzę jak nie śpisz zaśmiałam się cicho.
- No nie śpię, popatrz na mnie! Mam otwarte oczy!- zrobił mega wielkie oczy kota, wywołując kolejną salwę śmiechu z mojej strony.
- Słodziak z ciebie Ignaczak, wiesz?
- Wiem, Werden, wiem!- pocałował mnie w czoło, powoli wstając.- Życzy sobie pani śniadanie do łóżka?
- Oczywiście, zawsze!- uśmiechnęłam się do niego szeroko. Ten nałożył jakieś bokserki, w samochodziki, i zniknął za drzwiami kuchni. Po chwili usłyszałam odgłos tłuczonej porcelany albo może szkła, a następnie wiązankę przekleństw  w jego wykonaniu. Po chwili wpadł do pokoju z zakrwawioną ręką. Momentalnie serce mi stanęło i cała zbladłam,
- Matko, co się stało?- wykrzyknęłam, natychmiast wstając z łóżka. Podbiegłam do niego i zaczęłam badać ranę. Wyglądała na bardzo poważną, krew lała się bardzo obficie.
- Cholerne kawałki talerza!- warknął przez zęby, a po chwili syknął z bólu. Poprowadziłam go do łazienki, przemywając ranę wodą. Trochę to niezgodne z ogólnie przyjętymi normami, ale cóż. To pracownia architekta, a nie apteka! Nałożyłam na siebie jakieś ciuchy i pomogłam Krzyśkowi nałożyć koszulkę. Postanowiłam zawieźć go do Julki, bo tylko ona mogła nam teraz pomóc.


Pukałam do drzwi jakieś sto pięćdziesiąt razy, zanim się w końcu otworzyłam. Zaspany Piotrek przeciągnął się i spojrzał na nas jak na dziwolągi.
- Co wy tu tak wcześnie robicie?- zapytał, przecierając oczy. Nie odpowiedziałam mu tak od razu, Najpierw pomogłam Krzyśkowi, który był lekko zielony na twarzy.
- Piotrek pomóż nam. Krzysiek miał wypadek, stracił całkiem sporo krwi, ratuj!- spojrzałam na niego błagalnie, podtrzymując Ignaczaka.
-Wejdźcie do środka szybko! Julkę zaraz obudzę!- zniknął na schodach, aby  po chwili pojawić się na nich s powrotem, tym razem z żoną.
- Mówił mi, że stracił dużo krwi, czy to prawda?- zapytała mnie, pomagając położyć libero na kanapie. Natychmiast odwinęła mu zabandażowaną rękę i zajęła się nią na nowo. Poczułam, że ktoś odciąga mnie od tej sytuacji. Cichy ciągnął mnie do kuchni.
- Chodź, najlepiej będzie jak pozwolisz jej działać- poinformował mnie, usadzając na krześle.
- A jak coś mu się stało?- zapytałam go słabym, łamiącym się głosem.
- Spokojnie, Julia się na tym zna, poradzi sobie- pocieszył mnie, podając szklankę wody. Wypiłam ją duszkiem. A co jeśli Krzysiek nie będzie mógł grać?
- Piotrek, a co jeśli to będzie na tyle poważne, że wykluczy go z gry?- wypowiedziałam moje pytanie na głos. Ten ściągnął brwi, mocno się nad wszystkim zastanawiając.
- Wiesz, wtedy prawdopodobnie któryś przyjmujący obejmie jego obowiązki- odpowiedział poważnym głosem.
- Tylko żeby to nie był Olieg albo Paul, są wam potrzebni!- zastanawiałam się kto jeszcze może objąć to stanowisko.
- Pewnie wejdzie Nicola, w sumie dobrze gra- powiedział jakby od niechcenia, ale nie mogłam mu odpowiedzieć gdyż do kuchni weszła Julka.
- Co z nim?- zapytałam natychmiast, wstając z miejsca.
- Będzie żył, niestety, grać nie będzie przez jakieś 2 tygodnie. Strasznie głęboko przeciął sobie mięsień- pokręciła głową, podchodząc do Piotrka i zabierając herbatę z rąk.
- Mogę do niego pójść?- spojrzałam na nią błagalnie.
- Oczywiście, tylko nie zdziw się jeśli będzie lekko skołowaciały- ostrzegła mnie, pokiwałam tylko głową, dając znak, że wszystko rozumiem i wyszłam do salonu.


Ignaczak leżał na kanapie, a jego wzrok skierowany był w sufit. Podeszłam do niego, usiadłam w nogach. Przeniósł spojrzenie na mnie i uśmiechnął się lekko.
- Jak się czujesz? Boli?- zapytałam go troskliwie, przyglądając się okaleczonej dłoni.
- Co ty stara! Czuję się jak młody bóg, chętnie zjadłbym orzeszki. Masz może orzeszki? - popatrzył na mnie błagalnie. Skołowaciały tak? Dla mnie bardziej "zjarany", ale cóż.
- Orzeszki? Człowieku, skąd ja bym miała orzeszki?
- Czyli nie masz? Szkoda, a może pójdziemy do parku? Zawsze lubiłem śpiew ptaków. A mówiłem ci, że w reprezentacji mamy ornitologie? Nie, to posłuchaj. Kurek to Kura, Rucek to Orzeł, a doktor Sowa to doktor Sowa- zaczął wyliczać na palcach, a ja strzeliłam sobie facepalm'a.
- Coś mi jeszcze ciekawego powiesz?
- Tak, kilku naszych kolegów to geje. Na przykład Piotrek i Grzesiek, albo Zibi i Dziku...
- Odszczekaj to Igła, albo będziesz miał dwie niesprawne ręce!- wrzasnął z kuchni Nowakowski.
- Widzisz, nikt mnie nie szanuje, bo jestem już stary. Ale wiesz co, ja jestem najlepszy, bo ja jestem Ignaczak, kręcę Igłą Szyte i w ogóle- uśmiechnął się do mnie, a ja zanosiłam się głośnym śmiechem.
- Skończ już, proszę cię, bo nie wytrzymam!- złapałam się za brzuch, próbując opanować.
- Nie chcę mi się. Julka mi dała marihuaninę to się cieszę, nie?
- Ja ci dałam lek przeciwbólowy!- krzyknęła do swojego pacjenta.
- Wszędzie kłamcy widzisz? Gorsi niż Niemcy czy Rosjanie. Nie o taką Polskę walczyliśmy- pokręcił głową i zaczęły mu się kleić oczy. Minutę później chrapał głośno.
Wymknęłam się do łazienki w celu ogarnięcia własnej osoby. Kiedy przemywałam twarz usłyszałam ciche pukanie. Podeszłam i otworzyłam drzwi, a za nimi stali Jula i Piotruś.
-  Stało się coś?- zapytałam, przypatrując się im uważnie.
- Ktoś musi powiedzieć Kowalowi, o tym że Igła nie zagra i padło na ciebie- oznajmił wesoło Nowakowski.
- Co ja mam zrobić?- wytrzeszczyłam na nich oczy. Przecież on mnie zabije przez telefon. Serce podeszło mi  do gardła i dostałam dreszczy.
- Nie denerwuj się. Andrzej jest bardzo łagodnym człowiekiem- lekarka poklepała mnie po ramieniu.
- Tak mówisz? To czemu sami do niego nie zadzwonicie cwaniaki? To chyba zadanie sztabu medycznego, mam racje? - spojrzałam znacząco na Julkę.
- Teoretycznie tak, ale skoro już tu jesteś to zrób to. Nie dla nas, zrób to dla Krzyśka!- podał mi telefon. Dobra, złapali mnie. Wyrwałam Cichemu telefon z ręki i zatrzasnęła się w łazience. Przeszukałam kontakty Nowakowskiego w  poszukiwaniu kontaktu z trenerem. W końcu odnalazłam i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach odebrał.
- Dzień dobry, z tej strony Lena Werden...- zaczęłam.









Taki tam rozdział, który nie podoba mi się ani trochę, ale cóż. Może się komuś z was spodoba :) 
Zdałam dzisiaj egzamin do bierzmo, przede mną jeszcze spotkanie z biskupem, a potem to koniec, dzięki Bogu! Czy ktoś też ma tak przesrane z tymi wszystkimi zaliczeniami z katechizmu?
Ok, mam nadzieję, że będziecie mieć przyjemny weekend!
Czytasz+komentujesz= motywujesz! :)
pozdrawiam, Julka :>

14 komentarzy:

  1. Igła jak bredził po tych lekach przeciwbólowych.;D
    No i na Lenę spadło poinformowanie Kowala ciekawe jak zareaguje.Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie każdy by bredził, ja na pewno! :D
      u ciebie wszystko już nadrobione! ;>

      Usuń
  2. Hahaha , Juleczka i jej leki przeciwbólowe. (Pisze ten komentarz 3 raz). Biedny Krzysio. Jest Pit jest jazda. Jest uradowana Annie. A może wznowiłabyś tamtego bloga z ty no z losami Julki i Cichego ,bo ja chce twojego Cichego !!?? :) Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiu był prze szczęśliwy! :> O cieszę się, że cię uradowałam :3
      ostatnio chciałam sobie poczytać i aż mi się łezka w oku zakręciła :'( może coś kiedyś napiszę! :)
      pozdrawiam, Julka

      Usuń
    2. Nie kiedyś ,tylko teraaaaaz !! :D Pisz pisz pisz ,bo ja ten no juz nie mogę :)

      Usuń
    3. A mogę jutro? :c gdyż grozili mi już dzisiaj ekskomuniką? obiecuję, że napiszę coś pięknego! :)

      Usuń
  3. Fajny;) Czekam na kolejny;) Zapraszam na IV http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki :)
    u ciebie już nadrobione! :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, Igła, Igła, Igła! :D

    http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/05/dwadziescia-dwa.html nowy epizod, więc zapraszam serdecznie :D
    pozdrawiam, poziomkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy epizod sie pojawił, także zapraszam do czytania i komentowania :) http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/05/dwadziescia-trzy.html :)
      pozdrawiam, poziomkowa ;)

      Usuń
  6. Komentowałam już rozdział, a teraz zapraszam na V http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Igła jaka faza po tych lekach :D Ciekawe jak przebiegnie ta rozmowa z Kowalem ;)

    PS Krzysiowe bokserki w samochodziki mnie rozwaliły :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no zjarany Igła nie jest zły :D
      Rozmowa będzie dosyć...ciekawa :)
      ja chciałabym takie bokserki <3
      pozdrawiam, Julja

      Usuń